Na finały czwartkowych rozgrywek Plaży Open przyjechał wyjątkowy gość – jeden z Ambasadorów Turnieju, trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, a zarazem doświadczony siatkarz, którego występy w barwach narodowych mogliśmy podziwiać w latach 1996-2011.
Sebastian Świderski (bo, jak domyślają się wszyscy kibice siatki, właśnie o Nim tu mowa) rozmawiał i żartował z kibicami, dał się namówić na pozowanie do wspólnych zdjęć i rozdał sporo autografów. Później znalazł także czas na podpisanie koszulek i piłek do siatkówki, które w ramach zbiórki dla Lenki będzie można w najbliższych dniach wylicytować, jak również udzielenie INFO Kęty ciekawego wywiadu. Jego fragmenty znajdą publikujemy poniżej, a całość rozmowy przeczytają Państwo w następnym, lipcowym wydaniu miesięcznika „Kęczanin”.
Barbara Kuźma: Małe miasto – wielki sport. Tak przedstawiają się Kęty w tegorocznym biuletynie informacyjnym Plaży Open. Czy zgadza się Pan z przesłaniem tego sloganu? Dajemy radę?
Sebastian Świderski: Ja nie chce porównywać plaży do hali, ale w siatkówce halowej Jastrzębie lub Kędzierzyn – małe ośrodki – odnoszą wielkie sukcesy. Bełchatów to też nie jest jakieś wielkie miasto, a potrafi żyć siatkówką, żyć z siatkówki i przyciągać sportowców na bardzo wysokim poziomie. Myślę, że plażówka to jakby kontynuacja myśli halowej i jak najbardziej jestem za tym, żeby to właśnie małe ośrodki przejmowały wielkie turnieje. W Warszawie chociażby na pewno byłoby trudniej zapełnić trybuny, dużo trudniej byłoby też może nie o sponsorów, ale generalnie o widownię.
B.K.: Czyli Pana zdaniem mamy szansę na to, by – tak, jak przed rokiem, podczas naszego plażowego debiutu – otrzymać wyróżnienie za efektywność?
S.Ś.: Powiem tak: właśnie ci mali bardziej się starają, bardziej chcą zabłysnąć, bardziej skupiają się na szczegółach. Jeśli ktoś debiutuje, to już w ogóle wszystko stara się perfect zrobić od początku do końca, tak więc jak najbardziej należy chwalić takie inicjatywy.
B.K.: A skoro wspomniał Pan już o hali – czy środowisko „halowych” nie zazdrości „openom” piasku i palm?
S.Ś.: Patrząc na tę dzisiejszą pogodę to nie [śmiech]! Myślę, że ten Open na dworze przed publicznością to zupełnie inna zabawa. Ja zresztą przeżyłem podobny cykl w zeszłym roku na Mistrzostwach Świata w Starych Jabłonkach, brałem udział w meczu pokazowym. To jest zupełnie coś innego: jest naprawdę fajna atmosfera, koleżeństwo pod siatką, nie ma jakiś spięć, a jeżeli dochodzi do piłek spornych – nie ma kłótni, czyli tego, co często jest widoczne w hali. Natomiast tutaj jedynym mankamentem na pewno jest pogoda. To, czego my nie musimy zazdrościć, to że u nas warunki praktycznie zawsze panują takie same.
B.K.: Mówiąc o pogodzie: czy to na plaży, czy pod dachem – siatkarze i siatkarki to prawdziwi twardziele, więc chyba nie musimy się obawiać, że kapryśna kęcka aura im pomiesza szyki? Siatkarze dadzą radę?
S.Ś.: Myślę, że tak. Nikt nie jest z cukru, nikt nie będzie się mazał i na pewno drobny deszcz czy złe warunki atmosferyczne nie będą powodować tego, że ktoś odmówi grania. Myślę, że to jest bardziej dla funu niż dlatego, że ktoś musi, więc jestem spokojny o to, że pomimo złych warunków atmosferycznych turnieje będą się odbywać.
B.K.: jako pierwsi zagrali u nas zawodnicy Młodej Plaży. Jakich rad jako zawodowiec i praktyk z 15-letnim doświadczeniem zdobytym podczas występów w drużynie narodowej, a obecnie jako trener i ekspert mógłby Pan udzielić wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają i chcieliby wygrywać?
S.Ś.: Nie da się wszystkiego wygrywać. Tak, jak w życiu, są różne chwile: chwile zwątpienia, chwile trudności, chwile upadku. Tak samo na boisku – nie każdą akcję można wygrać. Najważniejsze jest to, żeby z błędów wyciągać wnioski i patrzeć dalej, iść do przodu i przede wszystkim według mnie – walczyć do samego końca. Dla mnie osobiście najważniejsze było to, by spełniać swoje marzenia. Mi dzięki siatkówce udało się spełnić chociaż część z nich. Teraz z perspektywy czasu i po zakończeniu kariery mogę każdemu powiedzieć, że jeżeli tylko może, zdrowie mu na to pozwala to… Ja wolałbym osobiście kontynuować swoją karierę, bo teraz tęsknię za tym wszystkim, za rywalizacją pod siatką.
B.K.: W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko liczyć na to, że młodzi posłuchają tych wskazówek, nie będą się łatwo poddawać i nauczą się pokory. Bardzo dziękuję za rozmowę.